Recenzja gry Xbox Series X

Rycerze Gotham (2022)
Patrick Redding
Alice Bernier
Stephen Oyoung
Christopher Sean

Sprawy rodzinne

Zanim wykonasz pierwszy skok z wieży górującej nad miastem katedry, której neonowy blask nadaje chmurom niezdrową poświatę, albo wybijesz komuś zęby z piąchy, wydarzy się tyle, że można by tym
"Gotham Knights" - recenzja
Zanim wykonasz pierwszy skok z wieży górującej nad miastem katedry, której neonowy blask nadaje chmurom niezdrową poświatę, albo wybijesz komuś zęby z piąchy, wydarzy się tyle, że można by tym obdzielić co najmniej ze trzy filmy. To żadna blaga i żadne mydlenie oczu ze strony dewelopera – nie minie kwadrans, a staniesz nad grobem samego Batmana.



Prolog, w którym Batman, poświęcając się za Gotham, ginie pod gruzami nietoperzej jaskinii, aż skrzy się od dynamicznej, znakomicie wyreżyserowanej akcji. Dialogi też są tu czerstwe jak być powinny w tego rodzaju opowieści, jedynie szkoda, że nie ma należycie pompatycznej muzyki, która towarzyszyć powinna odejściu ikony. Koniec historii Batmana jest jednak zaledwie początkiem naszej, czyli tytułowych Rycerzy, którzy nie tylko muszą przejąć dotychczasowe obowiązki swojego długoletniego mentora, ale i rozwiązać ostatnią prowadzoną przez niego sprawę kryminalną.



Cień Batmana jest jednak długi i kładzie się nie tylko na fabule "Gotham Knights", ale samej grze, która mierzy się z legendą tych od Rocksteady. Niby mamy tu do czynienia z tworem całkowicie autonomicznym, bez powiązań z wcześniejszymi, w dodatku dzieje się w zupełnie innej odnodze tej bezdennej, wywiedzionej z komiksu fikcyjnej rzeczywistości, ale wystarczy tylko jeden rzut oka na dzieło WB Games Montreal (odpowiedzialnego za "Batman: Arkham Origins"), aby poznać, że mamy do czynienia z produktem z tej samej stajni. Bohaterowie gry, nagle obarczeni odpowiedzialnością za losy Gotham, co i rusz dumają nad tym, że może jeszcze nie są na podobne wyzwanie gotowi, że może nie uniosą ciężaru zrzuconego na ich barki. Nie sposób nie pomyśleć wtedy, że ich ustami przemawiają deweloperzy, którzy mimo chęci, umiejętności i zapału, faktycznie nie są pewni, czy uda im się wysoko zawieszoną poprzeczkę przeskoczyć.



Nie są to obawy bezpodstawne, bo choć "Gotham Knights" to solidny, przyzwoity tytuł, który nie tylko czerpie z dokonań superbohaterskich gier akcji ostatnich lat, ale też próbuje dodać do tego opasłego katalogu coś od siebie, jest przy tym zachowawczy i zbyt mało stanowczy. Niemal każdy element rozgrywki wydaje się remiksem tego, co już znamy z gier o Batmanie i, a jakżeby inaczej, o Spider-Manie. Nie znaczy to jednak , że mamy do czynienia z dziełem wstecznym, nic z tych rzeczy; raczej za mało zdecydowanym i za mało odważnym.



Bo na papierze jest tutaj sporo możliwości: aż cztery postacie, tyleż drzewek umiejętności i całe, otwarte miasto do dyspozycji, ale wszystko odbito od tej samej sztancy. Niby członkowie owej Bat Rodziny mają różne umiejętności i specjalizacje, ale zanim nie odblokujemy znacznej części różnicujących ich mocy, nie odczujemy większej różnicy, grając którymkolwiek z nich. A do tej pory zapewne i tak już wybierzemy swojego faworyta, którego będziemy się trzymać aż do końca gry. Całe szczęście, bohaterowie rozwijają się równolegle, niezależnie od tego, kim gramy, czyli zmiana postaci co misję nie dość, że jest możliwa, to jeszcze nie niesie żadnych konsekwencji.

Umiejętności odblokowywane przy pomocy zbieranego doświadczenia są po części identyczne dla każdej z postaci – mamy tu Red Hooda, Nightwinga, Batgirl i Robina – a po części wyjątkowe dla każdej z nich, dlatego Barbara Gordon, ekspertka od techniki, prędko nauczy się wyłączać kamery monitoringu na odległość, za to Tim Drake, mistrz skradania się, doszlifuje tryb ninja. Ale najważniejsze wydają się talenta związane z tak zwanym Pędem, czyli ataki specjalne odpalane dopiero po naładowaniu odpowiedniego paska, które, przynajmniej z założenia, spektakularnie rozbiją szeregi przeciwnika. Prędkość ładowania zależy od naszej sprawności bojowej i tutaj dochodzimy do bodaj największej wady gry. Bo o ile same pojedynki są dynamiczne i intuicyjne i polegają na operowaniu jedynie trzema guzikami – mamy tu atak z bliska i z dystansu, podzielone na szybki i mocny, zależnie od tego, jak długo przytrzymamy przycisk, oraz unik – to przeciwnicy są niebywale mocni. Nie, nie trudni, ale trzeba ich klepać i klepać, przez co prędko można się znużyć kolejnymi starciami, a te szybko stają się nieprzyjemnie monotonne. Gra niejako wymusza na nas patrolowanie miasta między misjami, jeżeli chcemy odblokować cokolwiek ciekawego albo zebrać materiały do prostego craftingu nowego sprzętu, i musimy aktywnie szukać miejsc, gdzie dzieje się coś złego. Sam jej design czyni skradanie się zwykle nieuczciwie mało wydajnym na korzyść ataku frontalnego, co jest sporym minusem. Szczęśliwie nie tylko na obijaniu drani "Gotham Knights" polega i mamy tutaj do roboty trochę więcej niż bitki.



Sama eksploracja Gotham jest całkiem przyjemna, jako że miasto faktycznie żyje: przechodnie komentują naszą obecność, na motocyklu musimy mijać pędzące auta, natykamy się na dokonywane akurat przestępstwa, a sekwencje detektywistyczne, choć szalenie proste, przydają grze klimatu. Dzięki temu potrafi ona przytrzymać nas przed ekranem na dłużej, bo, choć to gniazdo zła i występku, fajnie jest móc spędzić czas na ulicach Gotham. No i trzymająca tempo fabuła jest sporym atutem, bo choć nie odkrywa się tutaj koła na nowo, to niektóre rozwiązania są miłym odświeżeniem tego lekko już zmurszałego świata (Harley Quinn z antybohaterki znowu staje się stukniętą morderczynią, no i nareszcie ścieramy się ze złowrogim Trybunałem Sów) i nieźle, chociaż stereotypowo, prowadzone są tutaj interakcje między głównymi postaciami.



Zastanawiające jest jednak, że więcej satysfakcji przyniosło mi samo popychanie fabuły do przodu niż naparzenie kolejnych złoli per se. Chyba jednak niezupełnie o to zespołowi WB Games Montreal chodziło. A może jednak trzeba się pogodzić z tym, że Gotham nie radzi sobie bez Batmana?
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones